Bunkrów nie ma, ale mogłoby być lepiej, czyli jak zmienić modern na lepsze

Jędrek Szmyd30.12.2020Czas czytania: 6 minut(y)

Halko!

2020 był wyjątkowym rokiem, nawet jeżeli większość tej niezwykłości była zdecydowanie negatywna. Czas w kwarantannie stał się iluzją i aż trudno uwierzyć, że Uro został wydany niespełna rok temu. Filozofia designu F.I.R.E. wprowadzona przez WotC w życie parę lat temu odbiła się echem po wszystkich formatach MtG i modern nie był tu wyjątkiem. Od początku tego roku banlista została rozszerzona o pięć nowych pozycji, z czego trzy zostały wydrukowane w 2019 roku: Oko, Thief of Crowns, Once Upon a Time, Arcum’s Astrolabe. Dwie pozostałe karty to Mox Opal i Mycosynth Lattice. Obecnie w modernie zabronione są 41 karty, z czego 22 były zbanowane od początku istnienia formatu lub po pierwszym Pro Tourze w 2011 roku, co daje średnio mniej więcej 2-3 karty rocznie przez pozostałe 8 lat. Mimo tak licznych ingerencji w format opinia o modernie jest obecnie raczej kiepska. W dzisiejszym tekście postaram się przedstawić Wam moje spojrzenie na to, co mi się podoba w formacie, co mi się nie podoba i jakie zmiany wprowadziłbym, gdybym sprawował pieczę nad banlistą.

Plusy dodatnie

Praktycznie od początku istnienia moderna jego fani zawsze wychwalali tę słynną różnorodność. Sprzedawali nowym graczom fantazję o formacie, w którym można grać dosłownie wszystkim, czym chcesz, jeżeli spędzisz wystarczająco czasu nad listą oraz zagrasz wystarczająco dużo gier. Jest to oczywiście wyolbrzymienie, ale mnogość talii, które są w stanie wygrać Grand Prix albo PTQ bez wywoływania zbytniej sensacji faktycznie była zaletą Moderna w większości jego iteracji. 

Jak to wygląda obecnie? Szybki rzut okiem na metagame z MTGGoldfish – który nie oddaje faktycznych procent udziału w metagame, ale a) nie mamy dostępu do lepszych danych i b) zawsze porównujemy “zdrowie” metagame do tych samych wytycznych stosowanych przez Goldfish, więc relatywna różnorodność pomiędzy dwoma “modernami” jest w ten sposób całkiem sensownie mierzalna – pokazuje nam pozornie zdywersyfikowane środowisko. Na czele stawki niezmiennie od miesięcy pozostaje Uro, obecnie w wydaniu 4C, z niecałymi siedmioma procentami udziału w metagame. Po zsumowaniu wszystkich wariantów niebieskozielonego giganta z udziałem powyżej jednego procenta otrzymujemy niecałe dwanaście procent, co jak na modern jest całkiem wysokim wynikiem, ale należy pamiętać o tym, że poszczególne połączenia kolorów mimo wszystko się od siebie różnią. Za plecami tzw. 4C money tribalu znajdują się kolejno RB Prowess, GW Heliod, GW Titan i Obosh Red, a w pierwszej dziesiątce mamy także przedstawiciela combo w postaci Hammera oraz bardziej tradycyjnej big many w postaci Trona i Amuletu.

Do czego zmierzam? Pod kątem różnorodności dostępnych archetypów i strategii modern prezentuje się aktualnie dobrze, a nawet bardzo dobrze. Niezależnie od upodobań co do sposobu na wygrywanie w MtG, każdy powinien znaleźć coś dla siebie i dalej mieć całkiem sensowną szansę na wygrywanie. W takim razie skoro ta święta różnorodność jest dalej zachowana to, cytując osiedlowych filozofów, jaki mam problem?

Plusy ujemne

Kiedy oceniam, jak bardzo podoba mi się dany format, rozpatruję go w dwóch głównych kategoriach: we wspomnianym wcześniej metagame oraz w gameplayu, który faktycznie ma miejsce. Chciałbym w tym miejscu jeszcze dodać, że moim zdaniem istnieją dobre wąskie metagejmy i tak wielka różnorodność, do jakiej przywykliśmy, grając modern, wcale nie jest niezbędna. No, ale o środowisku już było, więc czas przejść do drugiego, moim zdaniem kulejącego aspektu.

Przebieg wielu meczy w obecnym wcieleniu formatu pozostawia wiele do życzenia, w dużej mierze za sprawą kilku niezwykle potężnych i opresyjnych kart: Uro, Titan of Nature’s Wrath, Field of the Dead i, moim zdaniem w mniejszym stopniu i to głównie za sprawą dwóch powyższych (ale o tym więcej za chwilę), Mystic Sanctuary

Można dywagować o tym, która z dwóch wyżej wymienionych kart wyrządziła więcej szkody w formacie, ale to tak jakby kłócić się czy Krzysiek Krawczyk jest lepszy, czy gorszy od Maryli Rodowicz. Niby można, ale większego sensu nie ma. Grzechów można obu przypisać co nie miara, ale ograniczę się do trzech głównych, które nieco rozwinę:

  • Prowadzenie do niezwykle powtarzalnych i nudnych serii zagrań. W sytuacji, kiedy mamy pięć innych kart w grobie i 4 mana, escapowanie Uro jest zazwyczaj najlepszą opcją, co prowadzi do wielokrotnego rozpatrywania giganta w każdej grze, czyniąc je niezwykle podobne do siebie. Podobnie wygląda sprawa z Field of the Dead. W przypadku talii korzystających z tutorów po landy (najczęściej Hour of Promise i Primeval Titan) w znaczącej większości przypadków najlepiej znaleźć Fielda albo dwa, zamiast rozgrywać partię trójwymiarowych szachów z samym sobą, z czego wcześniej słynął Amulet.
  • Powodowanie, że wcześniej podjęte decyzje nie mają żadnego znaczenia lub mają mniejsze znaczenie. Najlepiej widać to w przypadku pojedynków talii z Thoughtseize’ami przeciwko taliom z Fieldem (i najczęściej Uro). Niezależnie od tego, jak dobrze przez kierowcę decku z discardem zostanie rozegrany pojedynek, jedno dobranie Field of the Dead/Hour of Promise/Mystic Sanctuary po wcześniej zdiscardowanym Hour of Promise powoduje, iż wszystko co miało wcześniej miejsce w grze, traci na znaczeniu, a cała rozgrywka sprowadza się do minigry z Fieldem w roli głównej. Podobna sytuacja ma miejsce z Uro. Niezależnie od tego, jak dobrze obie strony pokierowały rozgrywką, w pewnym momencie (i często wcale nie tak oddalonym w czasie od początku gry) jedyne, co będzie się liczyło, to wracający co turę gigant. Ostatnim, ekstremalnym przykładem tego zjawiska są pojedynki niebieskich talii wygrane bez zagrania pojedynczego spella, gdzie po prostu dokładane są kolejne landy z Fieldem w stole. Jest to oczywiście bardzo rzadka sytuacja, ale mniej drastyczne wersje tej sytuacji, gdzie jeden gracz wypracował sobie kontrolę nad sytuacją a przeciwnik dobiera z czuba Fielda, który z łatwością wygrywa mu grę, zdarzają się całkiem często i odbierają smak życia bardziej niż Teferi, Time Raveler
  • “Standaryzowanie” moderna. W ten sposób nazywam proces zmieniania konstrukcji talii oraz przebiegu rozgrywki w kierunku tego, z czym często mamy do czynienia w Standardzie – Uro i Field, a także w mniejszym stopniu reszta błędów w designie popełnionych przez WotC w ostatnich latach, zapewniają niespotykaną wcześniej ochronę przed floodem, powodując, że granie 28 czy 30 landów w kontrolnych taliach stało się normą. Co zostało ucięte w tym procesie? Cantripy oraz interakcja. Jeżeli talia składa się w połowie z landów, to każdy spell, poza kilkoma absolutnie niezbędnymi narzędziami do interakcji, musi generować dodatkową kartę lub karty, aby odkupić sobie tyle drawów bez akcji. W efekcie tego talie w modernie zaczynają przypominać konstrukcje ze standardu, które zagrywają na turę jeden drogi, robiący mnóstwo rzeczy spell, a odpowiadanie na karty przeciwnika gdziekolwiek poza stosem nie ma sensu, bo jego karta i tak zostawi po sobie jakiś efekt.

Jak ma się do tego wszystkiego wspomniane przeze mnie wcześniej Mystic Sanctuary? Moim zdaniem jest to karta, która była potrzebnym zastrzykiem energii dla talii takich jak UW Control w obliczu coraz to nowych zagrożeń, które otrzymują inne talie. Tak potężne narzędzie, które zapewnia niezwykle potężny lategame za cenę bycia stapowanym Islandem w początkowych fazach gry, jest moim zdaniem zupełnie uczciwie w momencie, kiedy gracz kontroli jest ograniczony do jednego land dropa na turę. W takiej sytuacji popularny Cryptic Loop (tapowanie stworów przeciwnika i wracanie własnego Sanctuary, aby za turę powtórzyć ten sam proces) jest dużo trudniejszy, ponieważ a) do pętli potrzebny jest efekt dobierający kartę do turę (np. Uro lub planeswalker z umiejętnością dobierania kart) oraz b) przy dokładaniu tylko jednego landu na turę nie można zwiększyć ilości landów w stole, ponieważ co turę trzeba dokładać znowu to samo Sanctuary, co powoduje, że zamiast wygrywać, biegamy w miejscu niczym postać z kreskówek. Nie chcę też tutaj przesadnie bronić Sanctuary. Zmnienianie lategame’owych feczy w Mystical Tutory jest całkiem głupiutkie, ale na początku wolałbym rozprawić się z Uro i Fieldem i zobaczyć, jak format się do tego zaadaptuje.

Co bym zmienił?

Bany

Uro, Titan of Nature’s Wrath
Field of the Dead

Unbany

Preordain
Splinter Twin

Nowe printy

Czerwone Careful Study a.k.a. Faithless Looting bez flashbacka w MH2

O moich problemach z Uro i Fieldem rozpisałem się już wcześniej, więc nie będę się tutaj powtarzał. Preordain i Splinter Twin przy jednoczesnym banie dwóch głównych złoli formatu zmieniłyby oblicze niebieskich talii na znacznie ciekawsze i promujące interakcję. Dla wszystkich, którzy łapią się za głowę i pytają, czy nie pamiętam, jak potężny był Twin, mam dwa całkiem niezłe argumenty, które moim zdaniem pozwalają na (przynajmniej testowe) odbanowanie Twina: 

  • Od czasu banu Twina zostało wydrukowane sporo kart, które pozwalają na jednomanową bądź też darmową interakcję z potężnym połączeniem Deceiver Exarch + Splinter Twin. Najbardziej grywalne z nich to Fatal Push, Force of Negation oraz Force of Vigor.
  • Średnia krzywa talii w Modernie zmalała pewnie o mniej więcej pół do jednej many.

Oba te czynniki powodują iż tzw. false tempo (zmuszanie przeciwnika do trzymania otwartej many na interakcję zamiast realizowania własnego planu), które było największą siłą Twina w zamierzchłych czasach, byłoby obecne dużo mniej znaczące. Nie należy też zapominać, że obecny w MtG power creep spowodował, że dawniej przyzwoity Deceiver Exarch jest obecnie niezłym kasztanem, więc Twin grałby mniej więcej dziesięcioma, a nie czterema “słabymi” combo piece’ami. Jeżeli chodzi o Preordaina, to moim zdaniem zginął on za grzechy innych kart i byłby bardzo pożądanym dodatkiem do wielu modernowych konstrukcji, nie łamiąc przy tym combo decków. Zarówno Storm, jak i Ad Nauseam, dwa czołowe combo decki formatu, które zrobiłyby użytek z Preordaina, już teraz są stabilne, a czynnikiem ograniczającym ich sukces jest zazwyczaj albo szybkość, albo słabość przeciwko konkretnym kartom. Oczywiście Preordain pomógłby nieco stabilniej znajdować manę bądź side’owe odpowiedzi, ale nie jest to moim zdaniem niczym złym, wszak combo nie króluje obecnie w modernie i wątpię, aby unban Preordaina to zmienił. Jeżeli chodzi o wydrukowanie colorshifted Careful Study, to uważam, że Looting jest nieco zbyt potężnym efektem na modern, ale chciałbym, aby talie takie jak Feniks czy Dredge dostały mocne doładowanie, bo obie nakładają limit na to, jak bardzo modern może się zmienić w midrange’owy wyścig zbrojeń.

Spodobał Ci się ten wpis?

Jeśli chcesz czytać takich więcej, doceń naszą pracę i następne zakupy z ulubionej karcianki zrób w naszym sklepie. Każdy zakup to procent dla naszej redakcji, co przekłada się na rozwój serwisu. Dzięki, że jesteś!

Author avatar

Jędrek Szmyd

W MTG zaczął grać w drugiej klasie szkoły podstawowej, a jego pierwszym sankcjonowanych turniejem był Prerelease Shards of Alara. Do swoich największych magicowych sukcesów może zaliczyć top8 na GP Warszawa 2017 oraz 2 top8 na Mistrzostwach Polski - w 2017 oraz 2018 roku. W życiu pozakarcianym studiuje Finanse na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu i pracuje w swoim lokalnym sklepie z planszówkami. Oprócz MTG interesuje się także muzyką, League of Legends i koszykówką.