Czy trudne talie są lepsze od łatwych?

Mateusz Borkowicz28.08.2020Czas czytania: 6 minut(y)

Magic: the Gathering, jako gra powstała już blisko trzy dekady temu, cechuje się olbrzymią liczbą indywidualnych kart, dawno przekraczającą już 20 000. Tak duża różnorodność, nawet jeśli tylko ułamek z tych kart możemy potraktować jako karty grywalne w środowisku turniejowym, jest równoznaczna z przytłaczającą liczbą kombinacji kart w talii. To z kolei w naturalny sposób prowadzi do powstania konstrukcji łatwiejszych i trudniejszych, w zależności np. od liczby interakcji między poszczególnymi kartami, mnogości funkcji tych kart (jaką oferuje chociażby Cryptic Command), czy tego, jak bardzo karta jest pro- lub reaktywna.

Ta swego rodzaju dychotomia w istnieniu talii trudnych i łatwych wiąże się oczywiście z preferencjami graczy względem jednych lub drugich. W rzeczywistości talie możemy tak ułożyć raczej na ciągłym spektrum, bazując wyłącznie na opiniach, bez żadnych obiektywnych miar. Można jednak odnieść wrażenie, że w społeczności, która utworzyła się wokół Magica, a więc gry, w której kluczowe są umiejętności oparte na intelekcie, powstał pewien kult talii trudnych. Przecież każdy może wygrać łatwym deckiem, mówią. Przyczynia się to do sytuacji, w których właściciele talii uważanych powszechnie za łatwiejsze racjonalizują swój wybór, a więc nieświadomie tłumaczą samemu sobie, dlaczego zdecydowali się na właśnie tę konstrukcję. Bo odpowiada mi taki styl gry, bo lubię tę kombinację kolorów, bo moja ulubiona karta jest grana tylko tutaj, bo nie chcę się męczyć podczas turniejów. Każde z tych uzasadnień jest jak najbardziej w porządku, a problem leży gdzieś indziej – żadne wytłumaczenie nie jest potrzebne, bo wszyscy mamy dowolność w kwestii wyboru talii, a to presja społeczna poniekąd zmusza nas do dokonania racjonalizacji podjętej decyzji. Presja, która z kolei zdaje się być wynikiem charakterystycznego dla współczesnej kultury zachodniej kultu intelektu.

Ten kult jest zresztą łatwo zauważalny nawet w języku. W końcu lwią część obelg w dzisiejszych czasach stanowią epitety obrażające intelekt (a wywodzące się z terminologii medycznej). Debil, imbecyl, idiota. Każde z tych określeń sięga korzeni w terminach opisujących niepełnosprawność umysłową (kolejno lekką, umiarkowaną, głęboką). Ameba. Kolejna obelga sugerująca ubytki intelektualne obrażanego, tym razem porównując go do jednokomórkowego organizmu, a więc siłą rzeczy pozbawionego jakichkolwiek zdolności poznawczych. Niewiele dalej leży całkiem nowy dzban, który podobnie ubliża intelektowi obiektowi znieważeń. Analogicznie sytuacja wygląda, kiedy kogoś lub (częściej) siebie chwalimy, jako że i w tym przypadku liczne określenia odnoszą się do intelektu, aczkolwiek zdaje się, że trudniej jest znaleźć wiele takich przykładów pośród interakcji między dorosłymi. Może po prostu za mało chwalimy i zachęcamy, a warto przy tym zaznaczyć, że chwalenie intelektu dzieci niesie za sobą spore ryzyko w jego rozwoju i podejściu do zadań w dorosłości. Tutaj można znaleźć dokładniejsze wyjaśnienie i źródla naukowe). 

Od czego zależy trudność talii w Magicu?

Zacznijmy od zdefiniowania trudności talii. Co to znaczy, że dana talia jest trudna, a inna łatwa? Aktualny mistrz świata, jednocześnie przez wielu uważany za jednego z najlepszych graczy w historii Magica, Paulo Vitor Damo da Rosa, zarysował parę aspektów definiujących trudność konstrukcji w swoim artykule na portalu Channel Fireball.

Przede wszystkim trudne talie to talie, w których gracz ma do podjęcia liczne decyzje w każdej turze. Idealnym przykładem są tu Delver decki z legacy, w których przy ograniczonych zasobach musimy co turę dokładnie analizować sytuację na stole, konstrukcję przeciwnika, i na tej podstawie dokonywać decyzji o kolejności zagrywanych cantripów czy kontrowaniu odpowiednich zaklęć przeciwnika. Dalej mamy talie niewybaczające nawet najdrobniejszych błędów, jak np. modernowe Hardened Scales, w którym zła sekwencja poświęcanych artefaktów może równać się z pozwoleniem oponentowi przeżycia kolejnej tury, a w efekcie być może naszą porażką.

Talie opierające się na zmianie roli z agresora na kontrolującego grę i odwrotnie, takie jak Splinter Twin przed banem lub historikowy Rakdos Pyromancer to także konstrukcje, które możemy wliczyć do trudniejszych, jako że musimy odpowiednio przeanalizować sytuację i się do niej dostosować, a każdy ze scenariuszy będzie nieco inny i wymaga indywidualnego podejścia. Jeszcze raz posłużę się przykładem Hardened Scales, tym razem chcąc za jej pomocą zobrazować, że talia sama w sobie może być po prostu skomplikowana i wymagać dużego obycia z nią z racji na liczbę ruchomych część, choć jeszcze bardziej złożony jest np. modernowy Amulet Titan. Ostatnim aspektem trudności talii, na który uwagę zwraca PVDDR jest konieczność zaznajomienia się z metagrą przez pilota konstrukcji. Tu jako przykład można podać opierający się na Cabal Therapy Rector Fit w legacy – trudno przecież nazwać w ciemno kartę z Terapii bez odpowiedniej wiedzy, czym gra nasz przeciwnik i jakie są jego najważniejsze karty.

Każda talia zatem może być mniej lub bardziej trudna w każdym z opisanych wymiarów, przy czym najtrudniejsze są te, w których natężenie wszystkich cech będzie najwyższe, a więc wspomniane Hardened Scales, Amulet Titan, ale też Storm czy Elfy w legacy. Kiedy w dalszej części tekstu będę się odnosić do talii mówiąc, że jest trudna, oznacza to nic innego jak to, że spełnia chociaż jeden z opisanych wymiarów; a kiedy jest łatwa, to znaczy, że nie spełnia całkowicie żadnego z tych warunków, ale może charakteryzować się mniejszym natężeniem wymienionych wymiarów.

W czym konstrukcje trudne są lepsze od łatwych?

Trudniejsze talie mają z reguły jedną istotną przewagę nad łatwiejszymi konstrukcjami. Przez więcej możliwych decyzji i ścieżek pozwalają zazwyczaj lepiej dostosowywać się do planu przeciwnika, dużo łatwiej przechodzą z roli reaktywnej do proaktywnej i odwrotnie. Co za tym idzie, w rękach doświadczonego gracza stanowią znacznie większe zagrożenie niż talie łatwiejsze, które zazwyczaj są mniej elastyczne. Ta strategia niekoniecznie jednak musi być najlepsza, chociażby z tego prostego względu, że ludzie się… męczą. Po całym dniu turnieju podejmowanie optymalnych decyzji i linii trudniejszymi taliami staje się znacznie bardziej wymagające, to argument na rzecz łatwiejszych konstrukcji. Trudniejsze decki to także dłuższy średni czas decyzji, a co za tym idzie mniej czasu pomiędzy rundami, co zaś wiąże się z podenerwowaniem wynikającym z głodu czy niemożności komfortowego korzystania z toalety.

Optymalna gra taliami trudnymi wymaga też dużego obycia z deckiem i z formatem, a także wieloletniego doświadczenia z Magiciem. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której nowicjusz decyduje się na grę Elfami w legacy, Grixis Death’s Shadow w modernie lub Lotus Combo w pioneerze i nawiguje grę popełniając wyłącznie pojedyncze błędy. Nie wykluczam zaś znajdowania przez początkującego optymalnych linii w kierowaniu Reanimatorem, Burnem, czy też Mono-Green Planeswalkers, gdzie dużo prostszy plan decku w tandemie z widocznymi na pierwszy rzut oka interakcjami pomiędzy poszczególnymi kartami minimalizuje ryzyko popełnienia błędu. Same talie też zazwyczaj nie są łatwe dlatego, że podejmowane decyzje są łatwe, a raczej z powodu powtarzalności tych decyzji. Rzadko kiedy przyjdzie kierowcy odbiec od standardowego zagrania. Wtedy, gdy faktycznie optymalnie byłoby podjąć inną decyzję niż zazwyczaj, nie będzie ona tak odbiegająca od optymalnej, jak przy konstrukcjach trudniejszych. Ważne przy tym pamiętać, że granie takiego rodzaju taliami nie jest zachowaniem godnym krytyki – są one prostsze z definicji i często wymagają po prostu mniejszego obycia, ale zdecydowanie ich istnienie jest nie tyle ambiwalentne, co wręcz wskazane dla dobra gry!

Trudne talie są o tyle lepsze od łatwiejszych decków, że pozwalają na jak najlepsze wykorzystanie potencjału grającego – mają najwyższy ceiling. Spójrzmy na to tak – wprawiony szef kuchni przygotuje smaczne danie z najprostszych składników przy użyciu nawet kiepskich narzędzi. Dużo swobodniej jednak rozwinie skrzydła przy użyciu bardziej wyszukanych komponentów i najlepszych kuchennych instrumentów. Dla graczy Magica talie to właśnie te składniki i narzędzia. Im bardziej skomplikowane i wyszukane, tym trudniej ma nowicjusz, ale tym bardziej promują ekspertyzę i przygotowanie doświadczonego magicowca.

W czym konstrukcje łatwe są lepsze od trudnych?

Łatwe talie pozwalają bez nadmiaru zbędnych informacji zapoznać się z granym formatem lub nawet podstawami gry w przypadku nowicjuszy. Trening takimi konstrukcjami pozwala na naturalną naukę tego, jak wyglądają dominujące strategie w wybranym formacie, w jaki sposób wygrywają, jakie karty są kluczowe dla poszczególnych talii. Proste w swojej budowie decki pozwalają też na znacznie łatwiejszą naukę sztuki sideboardingu. Mamy w nich okrojone pole do popisu przy wyborze kart do wyjęcia pomiędzy grami. Sideboarding w trudnych konstrukcjach jest z kolei o tyle trudniejszy, że musimy mieć z nimi (oraz formatem i grą samą w sobie) duże doświadczenie, aby skutecznie rozpoznawać, które karty możemy wyjąć i w jakich sytuacjach. Można przy tym pójść na skróty i skorzystać z gotowego poradnika, jednak bez dogłębnego zrozumienia procesu nie będziemy w stanie adekwatnie się sideboardować w mniej oczywistych scenariuszach.

Operowanie łatwiejszymi taliami pozwala też bezstresowo nauczyć się odpowiedniego mulliganowania. Prostsza budowa decku pozwala łatwiej zidentyfikować, czy zdecydowaliśmy się zatrzymać dobrą otwierającą rękę, czy być może zbyt chciwie zdecydowaliśmy się na za mało lądów lub brak zagrożeń. Ponownie dużą przewagą strategii łatwych nad trudniejszymi jest fakt, że nie zmęczymy się tak szybko w trakcie turnieju, co pozwala nam na konsystentnie optymalne zagrania wraz z upływem czasu. Tak samo sytuacja wygląda też w kwestiach przerw między rundami – zazwyczaj mecze łatwiejszymi konstrukcjami będą trwały krócej, co daje nam więcej czasu na odpoczynek, a więc jeszcze bardziej nas odciąża. Przy dużym turnieju trwającym kilka godzin zmęczenie i frustracja kumulują się znacznie szybciej, co ma nietrywialny efekt na nasz występ w kolejnych grach.

Podobnie istotna jest trudność talii, kiedy decydujemy się wybrać konstrukcję na turniej, zwłaszcza jeśli nie mamy z nią adekwatnego obycia. Im łatwiejszy jest deck, tym szybciej nauczymy się optymalnych zagrań i tym lepiej zagramy w trakcie turnieju. Wybór Esper Controli na turniej w pioneerze jest o wiele bardziej ryzykowny, zwłaszcza jeśli nie mamy obycia z kontrolnymi strategiami, od zdecydowania się na chociażby UW Spirits. Zdecydowanie się na trudniejszą talię bez odpowiedniego treningu może po prostu oznaczać naszą rychłą, a jednocześnie zbędną, porażkę.

Zdaje się, że łatwe talie oferują więcej korzyści od talii trudniejszych, ułatwiając graczowi naukę gry i formatu oraz podstawowych aspektów Magica, jakimi są sideboarding czy mulligany. Są znacznie mniej obarczające, pozwalają odetchnąć i każdy może się ich szybko nauczyć, podczas gdy konstrukcje trudniejsze są realnie zarezerwowane dla najbardziej doświadczonych – i tam niech pozostaną. Nie dajmy się zwariować i wepchnąć w wybór talii, która nam nie odpowiada, zwłaszcza że, koniec końców, w Magicu zwycięzcą jest ten, kto bawił się najlepiej.

Spodobał Ci się ten wpis?

Jeśli chcesz czytać takich więcej, doceń naszą pracę i następne zakupy z ulubionej karcianki zrób w naszym sklepie. Każdy zakup to procent dla naszej redakcji, co przekłada się na rozwój serwisu. Dzięki, że jesteś!