2 tygodnie temu Wizards of the Coast ogłosiło nowy, nierotujący format, Pioneer. Obejmuje on karty z dodatków legalnych w standardzie począwszy od Return to Ravinca. Jeżeli z jakiegoś powodu nie słyszeliście wcześniej słowa o Pioneerze, to polecam artykuł Irka Rynducha, który możecie znaleźć tutaj. Startowa banlista do formatu, obejmująca jedynie 5 fetchlandów z Khans of Tarkir zachęcała graczy do wypróbowania wszystkich potężnych i nieuczciwych zagrywek, które WotC serwowali nam w T2 od 2012 roku, a także do znalezienia najlepszych synergii pomiędzy kartami, które nigdy nie miały okazji zagościć w tym samym standardzie. Ale Magic to więcej niż tylko złamane interakcje i combodecki zabijające w 3 turze.
Dla mnie Pioneer był idealną okazją, aby odkurzyć wszystkie ukochane asy z rękawa każdego kontrolnego gracza, asy dla których nie ma miejsca w Modernie. Razem z ogłoszeniem nowego formatu zostały zapowiedziane 3 turnieje PTQ na MTGO. Pierwszy z nich miał odbyć się już 1 listopada, czyli 9 dni po debiucie Pioneera online. Czasu nie było dużo, a pomysłów co niemiara, także od razu zakasałem rękawy i ruszyłem do pracy!
Istnieje powszechne przekonanie, że kontrola nie jest dobrym wyborem w nowych formatach. Brak ukształtowanego metagame powoduje, że pilot tego typu talii musi przewidzieć, jakie będą popularne archetypy, a następnie dobrać pasujący do nich zestaw odpowiedzi. Nie do końca zgadzam się z takim podejściem do tematu. To prawda, kontrole bazujące na wymianie kart 1 za 1 i uzyskiwaniu przewagi za pomocą efektów takich jak Torrential Gearhulk czy Kolaghan’s Command faktycznie średnio mogą sobie radzić w rękach graczy, którzy nie wiedzą, co stanie na ich drodze. Jednak z drugiej strony pula kart dostępnych w Pioneerze pozwala na zbudowanie talii, która posiada uniwersalne odpowiedzi, a co za tym idzie, może w pewnej mierze ignorować to, jakie zagrożenia prezentuje przeciwnik.
Pierwszą talią, do której sięgnąłem po inspirację był mój ulubiony spis w historii standardu, za pomocą którego Ivan Floch wygrał Pro Tour Magic 2015:
Ivan Floch, pierwsze miejsce na Pro Tour Magic 2015
Powyższa talia idealnie oddaje filozofię uniwersalnych odpowiedzi. Niezależnie od tego, jakie stwory zagrywa przeciwnik, jeżeli nie są niezniszczalne, to Supreme Verdict sobie z nimi poradzi. Planeswalkerzy? Planar Cleansing zaciera ręce niczym raperzy w swoich klipach. Wisienką na torcie jest absolutny brak dedykowanych finisherów – cały deck to odpowiedzi, card advantage, landy i tylko jeden Elixir of Immortality, który gwarantuje niekończący się strumień interakcji z przeciwnikiem.
Po odrobinie majsterkowania wskoczyłem do ligi na MTGO i zdobyłem trofeum za wynik 5-0 przy pierwszej próbie następującą konstrukcją inspirowaną talią Flocha:
TSPJendrek, 5-0 w lidze Pioneer na MTGO
Jak można łatwo zauważyć, przez ostatnie 5 lat niektóre z kart z oryginalnej listy doczekały się lepszych wersji: Hour of Revelation to stary Planar Cleansing z opcją na zagranie taniej o 3 mana, Castle Ardenvale zastąpił Mutavaulta, a Nexus of Fate wspomniany wcześniej Elixir.
Po takim starcie miałem nadzieję, że na PTQ zagram czymś przynajmniej podobnym do powyższej listy, jednakże na mojej drodze zaczęły pojawiać się problemy. Talie opierające się na zwykłych stworach nie stanowiły żadnego problemu, lecz coraz więcej ludzi zaczęło eksperymentować z Arclight Phoenixem. To one stanowiły spory problem dla mojej konstrukcji. Trzymanowi planeswalkerzy zagrywani w drugiej turze i arbitralne ilości atakujących kotów (Felidar Guardian, przyp. Buja) też nie pomagały. Konieczne były zmiany. Na niedzielny Pioneer Challenge zarejestrowałem zupełnie inną listę:
TSPJendrek, Pioneer Challenge na MTGO, 27.10.2019
Głównym powodem zmiany talii była chęć posiadanie proaktywnego elementu, który w tym przypadku stanowiła kombinacja Narset, Parter of Veils, Teferi, Time Raveler i Day’s Undoing. Podstawowa synergia to Day’s + Narset, która dobiera nam 7 kart, a przeciwnikowi jedną. Pełne combo to Narset + Teferi + Day’s rzucone w draw stepie oponenta. W ten sposób przeciwnik zostaje bez kart na ręce, a my cieszymy się nową siódemką. Warto zwrócić uwagę na fakt, że Day’s Undoing nie exiluje się w przypadku rzucenia jej w turze przeciwnika. Powoduje to, że szansa na dobranie kolejnej kopii w 7 nowych kartach jest całkiem spora i nie maleje z kolejnymi iteracjami tak długo, jak operujemy w turze przeciwnika. Stosunkowo często zdarzało mi się też rzucać Day’s w end stepie przeciwnika z Teferim w stole w celu znalezienia Narset i kolejnej kopii Day’s lub ważnej karty jak kontra a czy sweepera w danym matchupie.
Główną słabością tego podejścia był matchup z 4c Copycatem, przez co zrezygnowałem z tej konstrukcji w kontekście nadchodzącego PTQ. Próbowałem naprawić ten problem dodając do talii czerwone pociski i sideboardowe Fry, jednakże koszt trzykolorowego manabase nie był wart tych ulepszeń.
Krótka dygresja na temat manabasu: nigdy nie grałem formatu, w którym jego składanie chociażby zbliżało się trudnością do Pioneera. Ban fetchy w połączeniu z dostępem do 6-7 kompletów duali (w zależności od pary kolorów) powoduje, że nie istnieją domyślne manabasy typu X fetchy + Y schocków + Z basiców, i nawet zmiana jednej czy dwóch kart w sideboardzie wywołuje czasem konieczność przebudowania many. Żeby nie było – nie jest to narzekanie, wręcz przeciwnie, składanie many to moim zdaniem jeden z najbardziej niedocenianych aspektów deckbuildingowych, a przy tym mój ulubiony!
Jak to mówią, do trzech razy sztuka. Po eksperymentach z Day’s Undoing postanowiłem wrócić do bardziej kontrolnych korzeni. Czas spędzony na dobieraniu 7 kart w draw stpie przeciwników nie poszedł jednak na marne – przekonałem się do umieszczenia Teferi, Time Ravelera w kolejnych wersjach talii. Dla większości z Was fakt, że musiałem się przekonać do tego dżentelmena może wydawać się dziwny, tak więc krótkie wyjaśnienie – nie grałem za dużo Standardu, w którym Teferi dominował przez ostatnie miesiące, a w moim ukochanym Modernie nie jest aż taki dobry przeciwko dużej części mety. Wiadomo, jeżeli przeciwnik polega na counterspellach to Teferi jest dla niego dewastujący, a to jest główną przyczyną mojej antypatii do tej karty. Bardzo ciekawe kontrolne mirrory zamieniły się w sub-grę “kto ma więcej Teferich i/lub Dovin’s Veto”. Wydrukowanie Force of Negation trochę poprawiło sytuację, ale nie zmienia to faktu, że w kontekście moderna dalej patrzę na najnowsze wcielenie Idrisa Elby z nieukrywaną niechęcią. Na szczęście dzisiejszy tekst traktuje o zupełnie innej rzeczywistości, w której Teferi jest dobry na prawie każdy deck – stwory w Pioneerze są często droższe niż w Modernie, więc częściej jesteśmy do przodu na manie używając drugiej zdolności na typku przeciwnika, nie mówiąc już o instantowym Supreme Verdict, który jest jedną z najpotężniejszych broni przeciwko kreaturom w formacie. Crème de la crème to fakt, że Teferi w pewnym stopniu zmniejsza efekt innego tegorocznego błędu R&D – Veil of Summer. Nigdy w MTG nie było karty, której nienawidziłbym tak, jak nienawidzę Veila – mógłbym napisać o tym przynajmniej parę akapitów, ale szkoda mi klawiatury.
Po zbiciu piony z małym Teferim nastąpiły intensywne prace nad talią, która miała zagwarantować mi zaproszenie na pierwsze PT w 2020 roku. Niestety nie udało mi się zdobyć niebieskiej koperty. Uzyskałem wynik 7-3, co wystarczyło na 23 miejsce z 386 graczy. Poniżej lista, której użyłem podczas PTQ:
TSPJendrek, 23 miejsce w Pioneer PTQ, 1.11.2019
Nexus of Fate z pierwszej listy został zastąpiony przez dwie kopie Approach of the Second Sun. Moje początkowe obawy co do skuteczności Approacha w grach po sideboardzie, a dokładniej podatność na presję + kontry, zostały rozwiane przez mojego nowego kumpla Teferiego, który zarówno świetnie broni to drogie sorcery przed kontrami, jak i umożliwia zagrywanie go w end stepie przeciwnika. Bądźmy szczerzy – Teferi jest potężniejszą kartą niż Quicken.
Przyzwoity wynik w PTQ nie oznaczał, że mogłem osiąść na laurach. Wręcz przeciwnie, był on dodatkowym zastrzykiem motywacji przed kolejnymi turniejami. Postanowiłem poeksperymentować z Fae of Wishes, które sprawdzały się w buildzie szanowanego przeze mnie gracza z MTGO o nicku BennyHillz. Testy poszły przyzwoicie, i doprowadziły mnie do poniższego spisu, którym zagrałem Pioneer Challenge w ostatnią niedzielę:
TSPJendrek, Pioneer Challenge na MTGO, 3/11/2019
Pomimo wyniku 5-4, który był poniżej moich oczekiwań, wróżki sprawdzały się całkiem dobrze. Przegrywałem głównie z mana screw i moim nemesis, UG Nexusem. Poturniejowe przemyślenia i przegląd list z MTGO zaowocował ostatnią już listą w tym artykule:
Największymi zmianami jest powrót do Hour of Promise i dodanie Mystic Sanctuary. Obie zmiany póki co oceniam na plus, jednakże ciągle szukam nowych pomysłów. Obecnie kontrolne decki raczej nie mają się za dobrze w Pioneerze, co pokazują wyniki z PTQ – byłem jedynym pilotem archetypu w top 32.
Słabą sytuację kontroli na pewno w pewnym stopniu poprawią pierwsze bany. Zarówno Saheeli, jak i Mono G Devotion nie były łatwymi matchupami, szczególnie dla wersji z Day’s Undoing. Moim zdaniem wszystkie trzy bany były zasłużone – uderzyły w dwa zdecydowanie najpopularniejsze talie, które stanowiły znaczący procent topek na pierwszych 3 turniejach na MTGO. Zgodnie z zapowiedzią, ogłoszenia zmian w Pioneerze będą pojawiały w każdy poniedziałek, co nie oznacza, że co tydzień będziemy świadkami nowych banów. Na mojej osobistej liście kandydatów znajdują się Smuggler’s Copter, Once Upon a Time, Dig Through Time, Treasure Cruise, Teferi, Time Raveler, Nexus of Fate i Veil of Summer (to ostatnie to pobożne życzenie, pogodziłem się już z myślą, że do końca mojego magicowego życia będę musiał patrzeć na zielonych magów rzucających jednomanowe Dismissy).
Z mojej strony to wszystko na dzisiaj – w dwa najbliższe piątki (8 i 15 listopada) odbędą się kolejne PTQ na MTGO, tak więc możecie się spodziewać kolejnych tekstów związanych z Pioneerem.
Spodobał Ci się ten wpis?
Jeśli chcesz czytać takich więcej, doceń naszą pracę i następne zakupy z ulubionej karcianki zrób w naszym sklepie. Każdy zakup to procent dla naszej redakcji, co przekłada się na rozwój serwisu. Dzięki, że jesteś!