Po ostatnim ogłoszeniu Wizardów odnośnie powrotu Organized Play, popularność formatu pioneer dosłownie wystrzeliła. Dzieje się tak, ponieważ właśnie wokół pioneera kręcić się będą kwalifikacje, jak i same rozgrywki na najbliższym Pro Tourze. Coraz większe zainteresowanie formatem jest widoczne na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim widać je po rosnącej frekwencji na turniejach.
Czy informacja o zmianach w organized play to jedyne, co przyciąga graczy do pioneera? Być może chodzi też o ciekawy gameplay? Rozmawiając z entuzjastami tego formatu, szczególnie z tymi, którzy interesują się M:tG od wielu lat, często słyszałem opinie, że gra się naprawdę przyjemnie. Gry i metagame przypominają modern za czasów swojej młodości. Bardzo zainteresowała mnie ta hipoteza. Trochę z nostalgii za starymi czasami, a trochę ze zwykłej ciekawości, postanowiłem ją sprawdzić używając prostej analizy porównawczej.
Na czym będzie polegać moja analiza?
Moim celem było zestawić ze sobą obecny pioneer i modern z tego samego okna czasowego. Czyli jeśli pioneer jako format istnieje mniej więcej dwa lata i osiem miesięcy (został zaprezentowany 21.10.2019), to powinien być porównywany do moderna, który miał tyle samo czasu na swój rozwój? Jeśli założymy, że powstał on 12.08.2011, to okresem, który powinien mnie interesować, to czas w okolicach 04.2014. Z racji tego, iż branie pod uwagę wyników z jednego miesiąca, gdzie nie odbywał się żaden większy event w modernie nie miałoby większego sensu, rozszerzyłem ten czas od 02.2014, a dokładnie od zmian na liście banów. Ban: Deathrite Shaman, unban: Bitterblossom, Wild Nacatl do wyjścia dodatku Khans of Tharkir, w którym pojawiły się takie karty jak Treasure Cruise, Dig Through Time, czy Siege Rhino. Jeśli nie pamiętacie tych czasów, to wierzcie mi, przewróciły one format do góry nogami.
Oba formaty będę porównywać w kilku kategoriach:
- Wielkość puli kart
- Ban lista i jej formowanie się
- Jak wyglądało metagame? Grywalne archetypy/oferowane style gry
- Kształtowanie się puli graczy zainteresowanych danym formatem
- Zogniskowanie zainteresowania graczy wokół archetypów
Modern i pioneer – analiza porównawcza
Wielkość puli kart
Do ustalenia tego parametru potrzebowałem wygrzebać z MTG Wiki odpowiednie daty oraz wykonać złożone operacje matematyczne. Wyniki przedstawiają się następująco:
Modern: czterdzieści cztery sety, od 8th Edition do Magic 2015. Wydawane były one prawie jedenaście lat.
Pioneer: czterdzieści dwa sety, od Return to Ravnica do Streets of New Capenna. Sety wydawane były przez około dziewięć i pół roku.
Oba porównywane formaty są bardzo podobne pod względem liczby setów wchodzących w ich skład. Sugerować by to mogło, iż power level setów powinien być na porównywalnym poziomie. Oczywiście to czysto teoretyczna dywagacja, ponieważ nie bierze pod uwagę power creepu z ostatnich lat oraz z roku na rok większej wiedzy teoretycznej w zakresie składania talii, która przekłada się na szybsze „łamanie formatów”. Ale na potrzeby analizy myślę, że jesteśmy w stanie założyć brak drastycznych różnic.
Ban lista i jej formowanie

Banlista w modernie
Pierwowzór banlisty został zaprezentowany światu wraz z ogłoszeniem nowego formatu. Była ona stworzona w oparciu o doświadczenia z ówczesnego formatu legacy, starego extended, który modern zastępował oraz cyklu turniejów Community Cup, który odbywał się wcześniej tego roku. Głównymi kryteriami wyboru były cztery czynniki:
- raw power karty, np.: Skullclamp, Mental Misstep, Ancestral Vision,
- problemy logistyczne związane z prowadzeniem turniejów: Sensei’s Divining Top),
- karty łamiące zasadę czwartej tury, np.: Glimpse of Nature, Dread Return, Hypergenesis),
- karty, co do których nie było jasnych przesłanek że będą zbyt silne, ale dostały w czapę dla zasady i świętego spokoju. Są to np.: Golgari Grave-Troll, Bitterblossom.
W dużym skrócie combo kille przed turą czwartą nie były mile widziane. Już na samym Pro Tourze okazało się, że oczekiwania Wizardów co do zasady czwartej tury mocno rozminęły się z rzeczywistością. Zabijanie w trzeciej było nagminne. Green Sun’s Zenith i niebieskie cantripy dawały za dużo stabilności, a Cloudpost okazał się być absurdalnie mocnym silnikiem dla big mana decków. Krótko po evencie potrzebna była kolejna fala banów: Blazing Shoal, Cloudpost, Green Sun’s Zenith, Ponder, Preordain i Rite of Flame.
Następne miesiące i lata były już spokojniejsze. Nie znaczyło to, że zmiany na B&R się nie pojawiały, po prostu nie były już aż tak drastyczne. Jeszcze w grudniu 2011 poleciał Punishing Fire przez interakcję z Grove of the Burnwillows i z jakiegoś powodu Wild Nacatl. Niecały rok później odbanowali Valakut, the Molten Pinnacle. Potem w styczniu 2013 został zbanowany Bloodbraid Elf z powodu dominacji Junda i Seething Song za Storma. W maju poleciał Second Sunrise – tura w której następował combo kill potrafiła trwać ponad dwadzieścia minut, przez co turnieje mocno się przedłużały, a w lutym 2014 tak jak pisałem wcześniej, poleciał Deathrite Shaman – winowajca dominacji Junda, za to usunęli z banlisty Bitterblossom i Wild Nacatla.
Cały proces był dość jasny i klarowny, z wyjątkiem pierwszego ruchu Wizardów – stworzenia listy banów zanim nie została zagrana ani jedna gra w nowo powstałym formacie. W następnych latach, aż po dzisiejszy dzień padają pytania: czy wszystkie karty wtedy na niej umieszczone powinny tam pozostać? Jędrek Szmyd napisał na ten temat świetną serię artykułów i jeśli interesuje was ten temat, polecam je sprawdzić.
Banlista w pioneerze
Jedyne co Wizardzi zbanowali przy ogłaszaniu formatu to fetchlandy – lądy, które przez wiele lat spłycają budowanie manabase wielokolorowych talii tam, gdzie są legalne. W połączeniu z dualami, czy nawet Triomami, umożliwiały tworzenie 4 i 5c decków bez większego drawbacku. Wszystko inne było dozwolone, mimo, że informacje zebrane z innych formatów mocno sugerowały, co może być problematyczne. Wizardzi jednak postanowili nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów i… pozostawili format graczom. Od teraz ich zadaniem było łamać format do momentu, w którym power level będzie zgodny z wizją Wizardów. Do końca roku 2019, bany były ogłaszane na bieżąco – na liście kończyło wszystko to, co wyglądało wyraźnie lepiej od reszty. Do końca roku wydarzyły się na cztery zdecydowane bany:
- Listopad tydzień 1: Felidar Guardian, Leyline of Abundance i Oath of Nissa (potem odbanowana w lipcu 2020),
- Listopad tydzień 2: Veil of Summer,
- Grudzień tydzień 1: Field of the Dead, Once Upon a Time i Smuggler’s Copter,
- Grudzień tydzień 3: Oko, Thief of Crowns i Nexus of Fate.
Po tych działaniach format był już względnie ustabilizowany. Najmocniejszymi archetypami były różnego rodzaju combo decki. Taki stan rzeczy zniechęcał nowych graczy do formatu i w końcu w sierpniu 2020 zbanowane zostały kluczowe karty praktycznie wszystkich liczących się combo:
- Inverter of Truth – combo z Thassa’s Oracle,
- Kethis, the Hidden Hand – dobry value potwór, który na dodatek pozwalał na róznego rodzaju combo kille,
- Underworld Breach – Lotus Breach combo,
- Walking Ballista – combo z Heliod, Sun-Crowned.
Pół roku później, w styczniu 2021, nastąpiła kolejna korekta. Na listę trafiły:
- Wilderness Reclamation – wybitny błąd designerski Wizardów,
- duo Balustrade Spy i Undercity Informer– silnik all-spells combo
oraz dwie karty, których power level był zwyczajnie zbyt wysoki w porównaniu do reszty formatu: Teferi, Time Raveler i Uro, Titan of Nature’s Wrath. Ostatnią zmianą na banliście było wymazanie z kart historii najpotężniejszego z wydrukowanych companionów: Lurrus of the Dream-Den.
Ostatnie, trochę niespodziewane bany zostały ogłoszone 7 czerwca 2022. Z formatu wyleciały: Winota, Joiner of Forces i Expressive Iteration.
W przypadku pioneera cały proces tworzenia banlisty był przejrzysty, zrozumiały, a za każdą zakazaną kartą stały wyniki, które pokazywały dlaczego powinna polecieć. Można oczywiście czepiać się konkretnych wyborów przy combach A + B, na przykład dlaczego w czapę dostała Walking Ballista, która grała w wielu innych konstrukcjach, a nie Heliod, Sun-Crowned. Albo czy argumentacja banu Winoty jako 'mogącej prowadzić do frustrującej sytuacji, gdzie trzeba trzymać removal na potwora przeciwnika’ nie jest obniżeniem jakości dyskusji okołobanowych. Ale i tak za ten sposób ustalania banlisty dałbym Wizardom piątkę z plusem.
Jak wyglądało metagame? Grywalne archetypy/oferowane style gry
No właśnie – czy pioneer i modern starych czasów miały tak samo zróżnicowane i atrakcyjne metagame? To właśnie różnorodność grywalnych archetypów i atrakcyjność prezentowanego przez nie gameplay od zawsze definiowała, czy odbierany jest on pozytywnie, czy negatywnie. Jak to wyglądało w przypadku moderna z 2014?
Najlepiej pokażą to chyba wyniki Pro Tour Born of the Gods, rozgrywane w lutym 2014, zaraz po banie Deathrite Shamana. Cały event wygrał Jeskai Control, w finale pokonując Melira Poda. W top8 były jeszcze trzy różne Splinter Twiny (UR, Temur i Jeskai), Affinity, Storm i Blue Moon. Ponadto wśród najlepiej radzących sobie decków w constructed były: różnego rodzaju Zoo (korzystające z dopiero co odbanowanego Wild Nacatla), inne odmiany Podów (np.: Kiki Pod), oldschoolowe fair decki: Jund, BG Rock i Jeskai midrange, aggro: od Burna, przez Bogle, po Merfolki, na dziwnych combo deckach skończywszy: Ad Nauseam i Living End. W ówczesnym modernie przewijały się też: Tron, Scapeshift, Hatebeary, Infect, itp. Takż więc grywalnych, różnorodnych archetypów było pod dostatkiem.
A jak wygląda metagame w pioneerze? Tam też znajdziemy wiele interesujących konstrukcji:
- Aggro: Mono Red, czy UR Prowess,
- Midrange: BR Midrange, UR TiTi, 5c Niv-Mizzet,
- Midrange z opcją na combo: Winota, Greasefang, UR Phoenix,
- Kontrolę: UR Control, UW Control,
- Tempo: Spirity,
- Rampo-combo: Green Devotion, RG Titan,
- Pure combo: Lotus Field.
Na tej podstawie można stwierdzić, że i modern starych czasów i obecny pioneer jest dość różnorodny. Na tyle, aby fan każdego możliwego stylu gry mógł znaleźć coś dla siebie. Oczywiście nie wiemy do końca, jak pioneer będzie wyglądał po tym, jak za rozwiązywanie go zabiorą się prosi, ale przynajmniej na ten moment wygląda zdrowo.
Kształtowanie puli graczy zainteresowanych formatem
Pomimo różnicy przeszło dziewięciu lat pomiędzy wprowadzaniem moderna, a pioneera, Wizardzi mieli podobny cel. Stworzenie nierotującego formatu, który będzie pomostem pomiędzy ówczesnym standardem, a ukształtowanym już starszym formatem, który miał na tyle wysoki próg wejścia, że zniechęcało to niektórych graczy do inwestycji i pozostania przy M:tG na dłużej. Dla moderna było to legacy, dla pioneera – modern. Na tym jednak podobieństwa się kończą. W obu przypadkach Magic był w zupełnie innej sytuacji. W 2011 pula graczy była dużo mniejsza niż obecnie, więc wydawać by się mogło, że modern powinien mieć trudniej. Nic bardziej mylnego! Kluczem był brak większej konkurencji. Szczególnie, gdy jego poprzednik – extended – po kolejnych restrukturyzacjach został zawieszony. Dla zainteresowanych jak wyglądały zmiany: najpierw był on formatem rotującym co trzy lata, potem przemianowali go na rotujący co rok (więcej info w źródle). Z czasem powstało community wiernie oddane temu formatowi, którego ja również jestem przedstawicielem. Często się też zdarzało, że gracze moderna nie grali nic innego – format zmieniał się na tyle szybko, że ciężko było nadążyć i trzeba było nieustannie testować. Na inne formy rozgrywki często brakowało czasu.
Jak kształtuje się pula graczy pioneera?
Pioneer z kolei startował, gdy pula graczy była zdecydowanie większa. Dla porównania: w 2011 było to ok. dziesięciu milionów graczy, w 2019 już trzydzieści pięć milionów. Z drugiej strony musiał on rywalizować o zainteresowanie ludzi z już mocno zakorzenionym modernem, commanderem i całą społecznością budowaną wokół Magic Arena. Mimo wszystko pioneer radził sobie znakomicie. Fakt, że jeszcze nie był rozwiązany i można było grać i wygrywać swoim pet deckiem, przyciągał tych, który byli znudzeni starszymi formatami. Niestety, cały movement wyhamował do zera wraz z rozpoczęciem pandemii COVID.
Mało kto był zainteresowany graniem w tym wtedy młodym i niestabilnym formacie, kiedy alternatywą był każdy inny nierotujacy format. Działo się tak, ponieważ tylko MTGO oferowało możliwość gry w starszych formatach. Coś, co było jednym z głównych argumentów dla nowych graczy, aby postawić na pioneera, czyli próg wejścia, też nie był problemem – ceny talii do innych, w pełni ukształtowanych formatów nie były na tyle duże, aby odstraszać. Dodatkowo sprawę ułatwiały rentale. Modern w czasie swoich początków nie miał takich problemów. Turnieje na poziomie lokalnym i międzynarodowym mogły odbywać się bez przeszkód, pula graczy rosła z roku na rok, a gracze najczęściej jak już raz spróbowali, to zostawali przy tym, co poznali. Napędzało to efekt kuli śniegowej – gracze dołączali do modernowego hype trainu dlatego, bo inni to robili. Efektem tego ruchu było to, że jeszcze przed pojawieniem się Magic Areny był on uważany za najbardziej popularny format constructed.
“Sodku, czyli według ciebie COVID zabił pioneera i nic go nie uratuje?”
Nie. Pandemia tylko zamroziła procesy formatotwórcze, ale w momencie, w którym obostrzenia zostały zniesione, a turnieje – z pioneerem na czele – wróciły na salony, można zauważyć odwilż. Według mnie, pioneer swój etap kształtowania się oddanego community ma jeszcze przed sobą. Z drugiej strony to, jak szybko doszedł do tego etapu, w którym jest obecnie, już można uznać za duże osiągnięcie. Szczególnie, że przed ogłoszeniem o zmianach w Organized Play z 31 marca mało kto traktował go poważnie. Pokazywała to frekwencja na cotygodniowych Challengach na MTGO. Przed ogłoszeniem zbierało się maksymalnie kilkadziesiąt osób, a dolny limit był ustawiony na trzydziestu dwóch graczy. Obecnie ponad setka osób to norma, w błyskawicznym tempie dogonił więc moderna. Pioneer swój wzrost zainteresowania ma jeszcze przed sobą, szczególnie, że pioneerowy RPTQ i PT jeszcze przed nami. Jednak według mnie same turnieje o stawkę w pioneerze to nie wszystko, czego mu potrzeba, aby zbudować wierne community. Potrzeba jeszcze zdrowego, zróżnicowanego metagame i ciekawych archetypów, które zogniskują wokół siebie zainteresowanie graczy, tak jak zrobił to wczesny modern.
Zogniskowanie zainteresowania graczy wokół „ich” archetypów
Dlaczego dla formatu tak ważne jest budowanie community wokół ukształtowanych, ikonicznych archetypów? Ponieważ gracz, który zainwestował swój czas i pieniądze w zdobycie kart do talii i spędził wiele godzin na ograniu swojego pet decku bardzo często zostaje przy formacie na długie lata. Co więcej, często brakuje mu zasobów (czasem pieniędzy, częściej czasu), aby wykonać skok w bok. Im bardziej rozpoznawalna i ustabilizowana jest dana konstrukcja, tym większa jest szansa, że osoba niezdecydowana przekona się do jej skompletowania. Oczywiście zdarzają się wyjątki, które pozwalają sobie na grę w różnych formatach. Jednak jest ich stosunkowo niewiele, a ponadto najcześciej mają oni wybrany jeden ulubiony format, a resztę traktują jak miły dodatek.
Dlatego według mnie tak ważne jest przytaczane przeze mnie wcześniej zogniskowanie zainteresowania graczy wokół archetypów. Można więc zadać pytanie: co w tej kwestii różni moderna i pioneera? Co właściwie wpływało na zawiązywanie się „fanklubów” danych archetypów w przeszłości? Według mnie jest kilka zmiennych.

Co wpływa na budowanie community wokół archetypu w formacie?
Wyniki na turniejach
Po pierwsze, topowe decki z ówczesnego moderna – Twin, Birthing Pod, Affinity, Storm, Burn, itp. Wszystkie te talie miały okazję na budowanie community wokół siebie, głównie przez nośne wyniki na turniejach rozgrywanych w formie tradycyjnej. O tym, jak wierna jest tak zbudowana grupa, świadczy chociaż to, iż wiele lat po banie Splinter Twina, jego entuzjaści wciąż męczą osoby decyzyjne w WOTC swoją argumentacją, że teraz Twin jako strategia w ogóle nie ma racji bytu i jest co najwyżej tier3. Powinen więc zostać odbanowany. Czy gracze Winoty, Lotusa, BR Midrange, albo Green Devotion lubią grać swoimi taliami? Pewnie tak. Ale czy to wystarczy, aby identyfikowali się z wymienionymi archetypami tak, jak robią to fanatycy Splinter Twina? Śmiem wątpić. Przez brak dużych turniejów, żaden archetyp w pioneerze nie zdążył zbudować sobie marki. Nie miały okazji przejść próby czasu, aby w pamięci graczy stać się nieśmiertelne. Może decki z przed drugiej fali banów, czyli Inverter, Heliod, czy Underworld Breach combo mogłyby spełnić ten warunek – jednak banhammer skończył ich żywot, zanim się na dobre zaczął. Kwalifikować mógłby się jeszcze Phoenix, ale to bardziej przez nostalgię po modernowej wersji z Faithless Lootingiem, a nie przez wypracowanie sobie pozycji w pioneerowym środowisku.
Coverage na dużych turniejach
Kolejnym ważnym czynnikiem wpływającym na popularyzację moderna i ogniskowanie zainteresowania graczy wokół decków był coverage Grand Prix i Pro Tourów. Pokazanie archetypu na wielkiej scenie pomagało graczom kształtować poczucie przynależności wokół danej strategii czy karty. Pioneer nie miał okazji na zbudowanie community wokół swoich topowych konstrukcji. Z powodu pandemii nikt nie grał na poważnie tego formatu. Nie było gry na poziomie LGS, o większych turniejach nie było w ogóle mowy. Dopiero od 31 marca ktoś poza małą grupką oddanych fanaktyków (z tego miejsca pozdrawiam administrację serwisu Pioneer MTG Polska) oraz grinderów z MTGO nim się zainteresował. Po dziś dzień, nikt do końca nie wie, które archetypy są dobre, a które tylko na takie wyglądają. Nie ma więc mowy o ogniskowaniu uwagi z prawdziwego zdarzenia.
Koszt wejścia do formatu
Ostatnim ważnym czynnikiem jest koszt wejścia i potencjalny koszt straty w przypadku banów/zainwestowania w talię, która okaże się niegrywalna. Myślę, że można bezpiecznie założyć, że istnieje spora grupa graczy, którzy chcieliby „wejść w Pioneera”, ale nie chcą inwestować pieniędzy w ciemno i wolą poczekać na pierwsze wyniki poważnych turniejów. Albo po prostu żaden z obecnych topowych decków im się nie podoba i czekają, aż pojawi się coś ciekawego. Wpływ może mieć też strach o kolejną falę banów – na celowniku community była Winota i została zakazana szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał. Iteracja umarła za Delve spelle, które WOTC chce utrzymać w formacie za wszelką cenę. Jednak koniec końców i one mogą polecieć, co ostatecznie pogrążyłoby niebieskich magów. Ostatnie zmiany na banliście pokazały, że nikt nie może być bezpieczny. Kto wie, czy lada moment nie polecą na przykład Nykthos, Shrine of Nyx. czy Lotus Field? Brak dużych turniejów w świetle reflektorów, to pytania bez odpowiedzi na temat faktycznego power levelu danych archetypów, albo potencjalnych zmian na B&R. Duże turnieje na najwyższym poziomie dadzą mocny sygnał dla społeczności pioneera, co można i warto składać. A to z kolei przełoży się na jego większy udział w granych formatach constructed.
Pomimo bardzo podobnej wielkości puli kart i porównywalnie zróżnicowanego metagame, pioneer i modern z lat 2011-2014 nie są w tym samym miejscu rozwoju. Pioneer, mimo lepiej prowadzonej banlisty, jest do tyłu w stosunku do moderna. Według mnie, głównym powodem tej różnicy jest pandemia i jej konsekwencje: przerwa w grze w formie tradycyjnej oraz zamrożenie Organized Play. Nie bez znaczenia jest też znaczne ograniczenie robienia coverage papierowych eventów. Czy sytuacja pioneera zmieni się w najbliższym czasie? Według mnie tak. Metagame powoli się kształtuje, gracze znajdują coraz więcej nowych decków (z ostatnich tygodni: RG Titan, czy RW Midrange), a to z kolei sprawia, że coraz więcej osób znajdzie interesujący deck dla siebie. Wyniki z qualifierów i regionalnych Pro Tourów będą pierwszymi naprawdę nośnymi eventami popandemicznymi, które scementują community warpujące się wokół nowego formatu i jego kluczowych archetypów.

Na koniec kilka luźnych tematów do przemyślenia:
Czy pioneer zastąpi moderna za trzy do pięciu lat?
Jeśli jako „zastąpi” mamy na myśli, że będzie głównym formatem constructed w ramach Organized Play (poza standardem) to tak, jestem co do tego przekonany. Jeśli chodzi o popularność obu to myślę, że za kilka lat się ze sobą wyrównają, głównie za sprawą wzrostu zainteresowania pioneerem, ale też lekkim spadkiem moderna.
Czy modern pozostanie tak popularny, jak jest obecnie, czy będzie sie kurczyć?
Według mnie zmniejszenie się liczby entuzjastów moderna jest bardzo prawdopodobne. Powód jest jeden – w następnych latach będzie ciężej o nowy narybek. Kiedyś, nowy gracz chcąc sprawdzić się w nierotowalnym formacie nie miał wyboru i wkupywał się w modern. Teraz ma realną alternatywę (a nie jakiś pauper, czy tiny leaders). Przy mniejszym napływie świeżej krwi trudno będzie utrzymać te liczby, co teraz.
Czy modern jest skazany na wymarcie, tak jak legacy w momencie, gdy modern ucementował swoją pozycję?
Według mnie to są dwie różne sytuacje. Pozycja moderna jest niesamowicie mocna. Wielu graczy od lat gra tylko ten format i zainwestowało w niego tyle pieniędzy, że jestem przekonany, że samo to sprawi, że dalej będzie mocno grany. Złośliwi by powiedzieli, że tak samo mówili gracze legacy X lat temu. Częściowo to prawda. Tylko trzeba też zwrócić uwagę na to, że jego pula graczy aktywnie grających ten format zawsze była dużo mniejsza oraz modern nie ma sznura na szyi w postaci reserved listy.
Czy pioneer będzie ciekawym formatem do grania?
Nie mam pojęcia. Wiem natomiast, że Wizardzi muszą zwracać uwagę na to, czy pioneer jest zbalansowany i czy gameplay jaki prezentuje jest satysfakcjonujący. Dlatego uważam, że częściej będzie fajny, niż nie, a ewentualne problemy będą szybko rozwiązywane.
Spodobał Ci się ten wpis?
Jeśli chcesz czytać takich więcej, doceń naszą pracę i następne zakupy z ulubionej karcianki zrób w naszym sklepie. Każdy zakup to procent dla naszej redakcji, co przekłada się na rozwój serwisu. Dzięki, że jesteś!