Relacja została podzielona na trzy części:
- Draft
- Standard
- Turystyka
Draft
Przed przyjazdem na Pro Tour March of the Machine zagrałem całkiem sporo lig draftowych na MTGO, aby lepiej poznać karty i wyrobić sobie opinię na temat siły poszczególnych kart. Grałem również w turnieje typu single elimination, które przed Pro Tour zawsze są pełne osób, które w nim uczestniczą i stoją na dobrym poziomie. Natomiast nie odpaliłem ani jednego draftu na Arenie, aby nie łapać złych nawyków.
Nasze testy wyglądały tak, że po prostu graliśmy drafty. Z tą różnicą, że zgodnie z procedurą stosowaną na Pro Tour, pokazywaliśmy wszystkie karty dwustronne z paczki, zanim robiliśmy z niej pick. Do tego dość często ktoś stał za mną, z kim konsultowałem się lub rozmawiałem o pickach, lub ja byłem tym, który stał za kimś. Osobiście uważałem „Twoheaded Giant” draftowanie z kimś za bardzo dobry sposób na naukę draftowania, szczególnie, gdy stałem za osobą, która miała inny styl draftowania i wyżej ceniła inne strategie/karty niż ja.
W czwartek mieliśmy finalne spotkanie na temat limited, gdzie zrobiliśmy ranking kolorów i ogólny p1p1 z całego setu. Karty są w kategoriach od lewej do prawej i im wyżej, tym karta lepsza. Są to listy p1p1 i traktowałbym je poglądowo, a nie jak biblię tego formatu.







Prot Tour March of the Machine – draft pierwszy
Pierwszy draft rozpocząłem od pokazania dwóch słabych kart dwustronnych. Wśród czterech osób po mojej prawej otwarto dwa razy Invasion of Zendikar. W mojej paczce najlepszą kartą był Deeproot Wayfinder i właściwie nic więcej, więc wybrałem tego Merfolka i liczyłem, że coś zielonego do mnie dojdzie. Niestety żadna z inwazji nie dotarła, lecz dostałem kilka kart w kolorach zielonym i czarnym z opcją na pivot w niebieski, gdy będzie otwarty w drugiej paczce. Moim pickiem z drugiej paczki (P2P1) był Ozolith, the Shattered Spire, którego przez dziewięć gier nigdy nie zagrałem… Środkowa paczka dała mi kilka kolejnych kart zielonych i czarnych, do tego bardzo późną Invasion of Lorwyn. W ostatniej paczce otworzyłem Yarok, the Desecrated, którym nigdy wcześniej nie zagrałem, ale ktoś z zespołu bardzo podkreślał moc tej karty i postanowiłem mu zaufać (Yarok odwdzięczył się wygrywając dwie gry przeciwko Rycerzom w rundzie trzeciej). Skończyłem z wynikiem 2-1; przegrałem w rundzie pierwszej z , który miał Lutri, the Spellchaser jako companion oraz dodatkową Lutri w decku jako kartę. W rundzie drugiej pokonałem , a w rundzie trzeciej Rycerzy.

Pro Tour March of the Machine – draft drugi
Drugi draft rozpocząłem od pokazania karty dwustronnej. Osoba, która siedziała dwa miejsca przede mną, otworzyła Elesh Norn i, jak się okazało po drafcie, grała Mono . Ja otworzyłem Skyclave Aerialist, mój sąsiad po prawej otworzył Invasion of Amonkhet, a druga i trzecia osoba po mojej prawej również otworzyły Skyclave Aerialist. W związku z tym, jako p1p1, wybrałem Deadly Derision, chcąc uniknąć koloru niebieskiego, ponieważ założyłem, że co najmniej jedna z trzech osób po lewej będzie brała karty niebieskie. Ciesząc się ze swojej sprytnej decyzji, dostałem jako p1p2 Invasion of Amonkhet i nic grywalnego poza tym. Dostałem Skyclave Aerialist jako p1p3, a Final Flourish jako p1p4. Problemem było to, że reszta picków była średnia i bardzo liczyłem na drugą paczkę. Zacząłem ją od p2p1 Halo Forager, a gracz po mojej lewej podał mi p2p2 Hoarding Broodlord, który zdecydował, że zostaję przy UB, mimo iż miałem wrażenie, że to jest przeciążona kombinacja kolorów w moim podziale. Wygląd mojego decku utwierdził mnie w przekonaniu, że mogłem zrobić coś inaczej i być może powinienem był bardziej unikać kolorów , a bardziej forsować lub , aby sparować z . Pierwszą rundę przegrałem gładko przeciwko ze splashem , który wyglądał bardzo dobrze. Na szczęście, o ile mój deck to był mix dobrych kart z zapychaczami, trafiłem na dwa inne słabe decki z mojego podu, co dało mi dwie łatwe wygrane.

Z wynikiem dwa razy 2-1, uważam, że to sprawiedliwy rezultat, biorąc pod uwagę, jak przebiegał mój draft i jak wyglądały moje decki. O ile z miałem szanse na 3-0, to moje było raczej słabe i byłem niezmiernie szczęśliwy z wyniku 2-1 w drugim drafcie. Drafty na Pro Tour są bardzo trudne i grywalne karty kończą się o wiele szybciej niż na przykład na Arenie. Nikt nie poda wam jakiejś bomby na czwartym wyborze ani grywalnych commonów w wyborach między siódmym a czternastym.
Pro Tour March of the Machine – constructed
Miałem przyjemność testować wspólnie z teamem Sewer Rats. Przez pewien czas niektórzy członkowie zespołu, obdarzeni magicznym ADHD, tworzyli mniej lub bardziej udane talie, próbując „złamać” standard, a potem testowaliśmy te decki przeciwko znanej metagame. Po około dwóch tygodniach większość z nas miała już wybrany główny deck – Kroxa Reanimator oraz talię rezerwową, najczęściej /Grixis Midrange. Deck z Kroxą był dobry, ale miał pewne problemy. Część z nich opisuje moja cudowna grafika zrobiona w Paint’cie:

W tej talii były karty, które po zagraniu nie wpływały od razu na stan gry, ale stanowiły inwestycję w przyszłość. Liczyliśmy na to, że w kolejnych turach uda nam się odrobić straty z nawiązką. Jednym z problemów tego decku był także manabase – chcieliśmy mieć możliwość zagrania Atraxa, Grand Unifier za pomocą many, co skłoniło nas do włączenia do talii Plaza of Heroes. Ten dodatek miał też chronić Atraxę, gdy zreanimowalibyśmy ją w późnej fazie gry. Niestety, prowadziło to do drobnych problemów z maną, co zaowocowało pewnym rozdaniem, które sprawiło, że poddałem się (2 Plaza of Heroes, Caves of Koilos, Bloodtithe Harvester, Fable of the Mirror-Breaker i dwie losowe karty) i zacząłem rozglądać się za innym deckiem.
Na moje szczęście, Socrates „Sokos” Rozakeas wrzucił do swojej wersji reanimatora „for memes” – Invoke Despair. Potem Piotr „Kanister” Głogowski przeprowadził wstępne dostrojenie talii, a na końcu wprowadziliśmy pewne drobne korekty już wspólnie jako zespół. I nagle mieliśmy deck na Pro Tour.
„Jest to najłatwiejszy Pro Tour do metagamingu, bo wszyscy będą grać RB/Grixis” – Sun Tzu „Sztuka Wojny” (lub Anonimowy Gracz z MPL).
Nasza talia to esencja tego, co najlepsze w , ale gramy nieco droższe/lepsze karty, aby wygrywać „mirror matche” z /x. To, co „klei” ten zestaw, to Phyrexian Fleshgorger, który jest praktycznie nie do pokonania dla innych /x, oraz Atsushi, the Blazing Sky, którego nikt nie chce zabić. Wurm łączy początkową i końcową fazę gry, ponieważ możemy go zagrać za trzy lub siedem many. Zestaw kart reanimujących, czyli The Cruelty of Gix w parze z Etali, Primal Conqueror i Atraxą, zapewnia przewagę w późniejszych etapach gry, gdy dobiegamy do końca naszego decku.



Decklista oraz talie, którymi grali moi przeciwnicy.
Runda 4 – RB Midrange
Gra 1: zacząłem z pięcioma kartami na ręce i przeciwnik szybko mnie pokonał.
Gra 2: wygrałem dzięki Etali, Primal Conqueror, który wyciągnął Invoke Despair i Sheoldred, the Apocalypse od przeciwnika.
Gra 3: Byłem na draw, a przeciwnik zaczął od Reckoner Bankbuster w turze drugiej i potem zagrał dwa Graveyard Trespasser i dwa Sheoldred, the Apocalypse, które zdążyły wskoczyć do pojazdu i zadać mi cztery obrażenia. Przeciwnik dobił mnie Invoke Despair. Smutny początek.
Runda 5 – Grixis Singularity
Przeciwnik grał źle, ale dobierał karty jak prawdziwy mistrz, co w połączeniu z moim pechem do losowania lądów dało mi frustrującą porażkę. Poczułem, że muszę zacząć wygrywać, bo mam już 2-3, a do gry o miejsce w drugim dniu potrzebne są cztery wygrane.
Runda 6 – GW Infect
Najbardziej sympatyczny przeciwnik na całym Pro Tourze – typowy amerykański redneck.
Gra 1 – zabiłem wszystko, a przeciwnik poddał się, gdy odtapowywałem się z Etali, Primal Conqueror. Miałem zamiar go flipnąć.
Gra 2 – przeciwnik miał dużo 1/1 w stole i zero kart na ręku. Postanowiłem więc postawić na kombinację Harvester i Fable. Niestety, przeciwnik dobrał Slaughter Singer, który zepsuł mi plany blokowania. Moje życie spadło do niskiego poziomu, a zatrucie się nasiliło. W następnej turze przeszliśmy do g3.
Gra 3 – zacząłem klasycznie, z dobrą startową kombinacją . t2 Harvester, t3 Fable, t4 dwa razy removal spell, a potem t6 Gix’s Command, który zakończył rozgrywkę.
Runda 7 – RB Midrange
Dość łatwe 2-0, gdzie gry przebiegały zgodnie z planem – wymienialiśmy się interakcjami ze stworzeniami na początku, ja grałem Phyrexian Fleshgorger, którego przeciwnik nie mógł zabić, przeciwnik grał Sheoldred, the Apocalypse, ale zapomniał o połowie jej zdolności, a ja zdecydowałem się na Dinozaura jako zagrożenie i rozwiązanie.
Runda 8 – Grixis Midrange
W grze pierwszej doprowadziłem do sytuacji, gdzie przeciwnik zużył całą swoją manę na Invoke Despair, co dało mi okazję do rozegrania Etali, Primal Conqueror. Z jego zdolności trafiłem Chrome Host Seedshark przeciwnika oraz Fable of the Mirror-Breaker od siebie, co dało mi wygraną dwie tury później, mając tylko jeden punkt życia. Ufff…
W drugiej grze na początku wymieniliśmy się zasobami. W szóstej turze, używając Duress, odrzuciłem z ręki przeciwnika Negate, zostawiając go z Make Disappear i Disdainful Stroke. Następnie zagrałem Fable of the Mirror-Breaker i w następnej turze znowu użyłem Duress do odrzucenia Disdainful Stroke, a potem zagrałem Atsushi, the Blazing Sky. Przeciwnik przez dwie tury dobierał tylko lądy i nic nie robił, więc byłem pewien wygranej, bo w międzyczasie zagrałem również Bloodtithe Harvester i miałem sporo stworzeń, z którymi żadna z kart z jego talii nie mogła sobie poradzić. Przeciwnik miał już tylko niewiele punktów życia. Dobrał jednak Breach the Multiverse i wybrał Chandra, Hope’s Beacon oraz Chrome Host Seedshark, zabił mojego Smoka (usunąłem dwa lądy z niego z czuba decka) i odwróconego Fable. Na szczęście dobrałem Invoke Despair, który zakończył tę grę. Awansowałem do drugiego dnia z wynikiem 5-3.
Runda 12 – Five Color Ramp
Przeciwnik grał mniej więcej tę samą strategię co ja, tylko robił to trochę szybciej. Moja nadzieja polegała na tym, że mój dinozaur Etali, Primal Conqueror będzie trafiać dobre karty, a także na korzystaniu z Duress po sideboardzie.
W grze pierwszej miałem poczucie, że prowadzę, jednak to Sunfall przeciwnika, generując 7/7 incubatora, na którego nie miałem odpowiedzi, sprawił, że tak naprawdę przegrałem.
W grze drugiej na trzecią turę zagrałem Fable of the Mirror-Breaker i za pomocą Duress zniszczyłem rękę przeciwnika do tego stopnia, że miał tylko cztery lądy na stole, dwa lądy na ręku i dwie karty Atraxa, Praetors’ Voice. Ja natomiast zagrałem Chandra, Hope’s Beacon, użyłem jej zdolności +1 i niestety nic nie trafiłem. Ta sytuacja powtórzyła się dwa razy – z moich piętnastu kart nie trafiłem żadnego czaru ani natychmiastowego zaklęcia i przegrałem… Przeciwnik w końcu zagrał Atraxę, znalazł removał na Chandrę i mnie pokonał.
Runda 13 – Five Color Ramp
W tej rundzie znów trafiłem na dokładnie ten sam zestaw siedemdziesięciu pięciu kart, co poprzednio. Mój przeciwnik to bucowaty typ, z którym wcześniej tego dnia wygrałem w drafcie.
W grze pierwszej przeciwnik miał potężny start: turę trzecią rozpoczął od Topiary Stomper, turę czwartą kontynuował z Invasion of Zendikar, a turę piątą zakończył Atraxa, Grand Unifier. Na to zacząłem sideboardowanie.
Gra druga to było mój pasjans: tura pierwsza Duress, tura druga Bloodtithe Harvester, tura trzecia Fable of the Mirror-Breaker, tura czwarta Duress i Fable of the Mirror-Breaker, tura piąta Invoke Despair i tura szósta Invoke Despair.
Do gry trzeciej nie doszło, gdyż przeciwnik tasował swoją talię i podał mi ją do przetasowania. Wyrównałem jego karty i zauważyłem, że folie na kartach były różne, trzy standardowe i jedna inna, idealnie pośrodku talii…
Wezwałem sędziego i przeciwnik dostał karę w postaci przegranej gry za oznaczone folie.
W rezultacie, z wynikiem 8-5, potrzebowałem tylko jednej wygranej, aby zakwalifikować się do turnieju w Barcelonie.
Runda 14 – GW Enchantments
Mówi się, że jest to trudny matchup dla /x, ale nigdy nie przegrałem tej potyczki grając Grixis, więc byłem dobrej myśli.
Gra pierwsza – Okazało się, że Etali, Primal Conqueror trafiający Katilda, Dawnhart Martyr podczas gdy mam na stole dwa przekształcone Reflection of Kiki-Jiki tworzy naprawdę potężne combo na moją korzyść.
Gra druga – Przeciwnik zaczął od mulliganu do sześciu, a potem zagrał stapowany ląd. Na moją turę zagrałem Duress i zobaczyłem na jego ręce dwa lądy (w tym Boseiju, Who Endures), dwie kopie Surge of Salvation oraz Jukai Naturalist. Wybrałem jednego Surge, a cała reszta gry obracała się wokół zmuszenia przeciwnika do użycia drugiego Surge, abym mógł bezpiecznie zagrać mojego Invoke Despair. W końcu, trzeci punkt removal skierowany w jego stwora skłonił go do zagrania Surge. To pozwoliło mi zagrać Invoke i wygenerować wystarczająco dużą przewagę w kartach, aby wygrać mecz.
Krótki wybuch radości po zwycięstwie, bo w końcu osiągnąłem dziewięć wygranych, co daje mi zaproszenie do Barcelony i spełnia moje marzenie z młodości, by dobrze wypaść na Pro Tour. Ale chwilę później pojawiło się klasyczne pytanie, które zawsze pojawia się po osiągnięciu celu: „Co teraz?”
Runda 15 – RB Midrange
Gra pierwsza: wymieniliśmy się kartami, przeciwnik puścił turę mając osiem punktów życia, Chandra, Hope’s Beacon na stole i kilka kart w ręku. Z mojej strony na stole było siedem lądów, a w ręku Cut Down bez celu. Dobrałem Etali, Primal Conqueror, który trafił na dwa Invoke Despair i dzięki temu wygrałem tę grę.
Gra druga: miałem mulligan do sześciu a przeciwnik zaczął od Duress. Następnie zagrał Liliana of the Veil i bardzo szybko usunął karty z mojej ręki, jednocześnie budując swoje zasoby.
Gra trzecia: przeciwnik zaczął od mulliganu do sześciu, a moja ręka składała się z pięciu lądów (w tym jeden triome), Bloodtithe Harvester oraz Etali, Primal Conqueror. Postanowiłem zatrzymać tę rękę, zakładając, że jest ona odporna na discard, który doprowadził do mojej przegranej w drugiej grze. Miałem Harvester na turę drugą i dinozaura na późniejsze tury. Zaczynałem, więc położyłem ląd i pasowałem turę, przeciwnik zagrał ląd i dołączył Duress. Pokazałem mu rękę bez celów, na co on żartobliwie skomentował „Przynajmniej nie masz Fable na ręce”. Oczywiście, z góry talii dobrałem Fable, które zagrałem w trzeciej turze. Gra zakończyła się w turze szóstej, po zagraniu Etaliego, który skierował dwa zagrożenia.
Runda 16 – Kroxa Reanimator
Trafiłem na rodaka, członka teamu Sewer Rats, Wojciecha „Xerk” „Króla Polski” Kowalczuka.
Gra pierwsza: Wojtek miał do czynienia z mulliganem do pięciu, podczas gdy ja zagrałem Fable of the Mirror-Breaker w trzeciej turze i Gix’s Cruelty w Etali w turze czwartej. Po tych akcjach, przyszła pora na sideboardowanie przed drugą grą.
Gra druga: zreanimowałem Phyrexian Fleshgorger z grobu Xerka i zacząłem go atakować za siedem stworem, który wymaga dwóch blokerów do zablokowania. Po dwóch atakach, Wojtek zagrał The Cruelty of Gix w Kroxę, która zreanimowała Atraxę (na stole miał również Reckoner Bankbuster z jednym counterkiem i dwoma wolnymi manami). Z Atraxy nie znaleziono jednak żadnego removału na wurma. Zagrałem Go for the Throat na koniec, odtapowałem się, zaatakowałem, a potem rzuciłem Abrade w tokena pilota. Spowodowało to, że Fleshgorgera nie dało się zablokować, co pozwoliło mi zadać decydujące obrażenia.
Pro Tour March of the Machine Minneapolis zakończyłem z wynikiem 11-5, plasując się na dziewiętnastym miejscu.

Turystyka w Minneapolis
Magic Con to znacznie więcej niż tylko Pro Tour. W rzeczywistości, Pro Tour stanowi tylko jedną cześć tej ogromnej imprezy, która odbywa się w gigantycznym obiekcie, gromadząc tłumy graczy zainteresowanych różnorodnymi turniejami, zarówno tymi o dużej stawce (jak Secret Lair Champs czy PTQ), jak i mniej formalnymi (jak Pioneer Sealed czy gry EDH).
Impreza przyciąga także artystów, cosplayerów oraz sklepy oferujące karty MtG na każdą kieszeń. To prawdziwe święto Magic The Gathering, które łączy w sobie zarówno casualową, jak i profesjonalną stronę tej popularnej gry.



Jedzenie, podatki, napiwki
Osobiście jestem fanem amerykańskiej kuchni i spożywki. Uważam, że jest bardzo pro choice – jeżeli Cię stać i chcesz, możesz kupić dobre zdrowe jedzenie, jeśli nie – no cóż, cukier i przetworzone jedzenie czekają. Do szewskiej pasji doprowadza mnie za to brak wliczonego podatku do cen podanych w sklepie czy restauracji. Zawsze jest niespodzianką ile zapłacę pod koniec, bo podatki np. na jedzenie i alkohol mają inną wartość. Do tego czasem dochodzą jakieś składki na pracowników kuchni, czy „hospitality charge”, nie wspominając o terrorze napiwków, który wynosi 15-20% od rachunku dla kelnera, bo pracodawcy płacą im głodowe pensje. Skrótowo mówiąc, nigdy nie wiadomo, ile zapłacimy pod koniec wizyty w sklepie czy restauracji, ale na pewno będzie to więcej niż ceny na produkcie bądź w menu.




Amerykanie mają też ogromne ilości tego, co ja nazywam „toksycznym żarciem”. Jest to coś, co koniecznie trzeba spróbować, ponieważ nikt w Unii Europejskiej nie pozwoliłby na sprzedaż takiego biohazardu:





Ameryka to też miejsce z piękną przyrodą. Jest to ogromny kraj, gdzie ziemia od setek lat nie miała pojęcia o wojnach, więc ludzie mogli rozbudowywać się spokojnie i w zgodzie z naturą.





To koniec mojej relacji z Pro Tour March of the Machine Minneapolis. Mam nadzieję, że uda mi się coś wygrać na Regional Champs w Atenach, a potem na Pro Tour Barcelona. Wtedy będę mógł ponownie przygotować dla Was relację z tych wydarzeń. Trzymajcie kciuki!
Spodobał Ci się ten wpis?
Jeśli chcesz czytać takich więcej, doceń naszą pracę i następne zakupy z ulubionej karcianki zrób w naszym sklepie. Każdy zakup to procent dla naszej redakcji, co przekłada się na rozwój serwisu. Dzięki, że jesteś!